Terror ciągłego rozwoju? Suplement do podsumowania 45 odcinka

„A czy brak rozwoju to już zidiocenie? Jeśli na jakimś etapie życia przestaniemy się rozwijać, bo uznamy że nam tak wygodnie jak jest. Ale świat i inni w naszym środowisku pójdą do przodu. Czy w takiej sytuacji mówimy o własnym zidioceniu? Czyli czy można zidioceć przez zaniechanie?”

Małgorzata Pozimska

„Równie dobre pytanie… Jeden z prezesów banków powiedział podczas panelu dyskusyjnego, ze „kto przestał się rozwijać, ten już umarł, tylko jeszcze o tym nie wie”. Można uznać to za kontrowersyjne, ale tez, z drugiej strony, w biznesowym otoczeniu jest to dość celny, choć metaforyczny, opis rzeczywistości.

Jednocześnie – swoisty terror ciągłego rozwoju wywołuje rozmaite negatywne skutki.

Pytanie czy jest jakaś rzeczywiście uniwersalna (i z perspektywy ludzkiej, i biznesowej jednocześnie) odpowiedź na to pytanie?”

Marcin Balicki

„W takim razie mam jeszcze jedno, czy terror rozwoju sam w sobie jest problemem, czy raczej terror rozwoju w zbyt wielu kierunkach? W dzisiejszych czasach powinniśmy być świetnymi matkami/ojcami; żonami/mężami; managerem, specjalistą w swojej dziedzinie i wypadałoby żebym też świetnie gotowała, jeździła na nartach i potrafiła wypowiedzieć się również na tematy związane z malarstwem Beksińskiego albo opery Pucciniego, bo mój klient akurat lubi. Może problemem jest, że chcemy zbyt wiele i wpadamy w pułapkę?”

Małgorzata Pozimska

„A dlaczego „chcemy zbyt wiele” i pozwalamy dorzucać sobie kolejne obszary, w których „musimy”?

Dlaczego nie mamy w sobie dość siły, żeby samodzielnie wziąć odpowiedzialność za decyzję – tym się chcę zajmować, a tym nie?”

Marcin Balicki

„Moda? Bo w mediach mamy ekspertów, którzy wypowiadają się na każdy możliwy temat. Nie weryfikujemy, że plotą bzdury tylko zastanawiamy się, że to chyba z nami jest coś nie tak.

Presja otoczenia, której się poddajemy? Bo otoczenie narzuca nam swoją perspektywę – np.”ja w Twoim wieku…” etc.”

Małgorzata Pozimska

„Kiedyś było inaczej? Nie było tak wszechobecnych mediów, ale samozwańczych ekspertów – mam wrażenie – zawsze było dość.

To jedyny czynnik, który wywiera na nas taką presję?”

Marcin Balicki

„Marcin Balicki Malgorzata Pozimska nie jest łatwo (i nie zawsze rozsądne) postawić sobie granice rozwoju ale rozsądnie jest ustalać sobie właściwe jego tempo. To, że stawiamy sobie granice nie zawsze świadczy o sile, czasem potwierdza to, że nie chcemy wyjść ze strefy komfortu.”

Alina Gofron

„Ale chyba nie mieliśmy takiego dostępu do tych samozwańczych ekspertów. No i postęp technologiczny – wiedza, jaką dysponuje ludzkość rośnie w tempie wykładniczym, to też sprawia że czujemy gdzieś z tyłu głowy, że jak przestaniemy się rozwijać i uczestniczyć w tym postępie to obudzimy się w zupełnie innym świecie. Tak, jak ludzie którzy wychodzą z więzienia po długim wyroku i zupełnie nie potrafią się odnaleźć z nowej rzeczywistości.”

Małgorzata Pozimska

„Alina Gofron ale jednak rozwój jako obowiązek?”

Marcin Balicki

„Nie obowiązek ale rozsądek. Świat idzie do przodu – lepiej nie zostawać z tyłu. Rozwijając się tylko zyskujesz. Jeśli ktoś już nie chce zawodowo niech rozwija inne obszary – ale zawsze do przodu. Przynajmniej ja tak mam..”

Alina Gofron

„Myślę sobie też, że może być to również inna odmiana konsumpcjonizmu. Bardzo chcemy „mieć” i dla równowagi albo mając pewne poczucie winy chcemy też bardzo „być”.”

Małgorzata Pozimska

„Aurelia Cieślinska, czyli jednak terror ciągłego rozwoju?”

Marcin Balicki

„Totalny ‚terror’ rozwoju, kiedy jednostka przestaje się rozwijać – z tym dniem inicjuje i wchodzi w proces upadku ,autodestrukcji , albo rzeczywistej albo co najmniej jako indywidualności …”

Aurelia Cieślińska

„A dlaczego tak sądzisz?”

Marcin Balicki

„W momencie kiedy człowiek przestaje rzeczywiście koncentrować się na teraźniejszości z perspektywa budowy przyszłości – wydaje się, że zaczyna działać następujący mechanizm:

Przestajemy się cieszyć ‚swoją drogą’ – droga się rozmywa – zaczyna liczyć się tu i tylko tu i zaczynamy patrzeć wstecz – nie chcemy utracić status quo (cokolwiek/ ktokolwiek to jest) – wiec zaczynamy być roszczeniowi w stosunku do innych – doszukujemy się braku swojego spełnienia czy szczęścia w działaniu lub zaniechaniu innych – obciążamy ich – wchodzimy w strefę strachu – ból psychiczny pojawia się jako konsekwencja – itd, itp … na początku drogi jest przeciętność, bezwględnym finałem jest autodestrukcja.

Oczywiście rozwój może następować w różnych obszarach, i to jest ok.”

Aurelia Cieślińska

„Schemat wyglada na dość prawdopodobny. Czy jednak niemożliwe jest osiągniecie szczęścia w trwałości i powtarzalności sytuacji, w których jesteśmy?

Taki wyidealizowany obraz – kogoś, kto żyje w kontakcie z naturą, nie potrzebuje nic zmieniać, umie cieszyć się tym, co ma i czego doświadcza. Skąd przekonanie, że urodzi się w nim roszczeniowa postawa? I skąd określenie, że to „przeciętność” a „bezwzględnym finałem jest autodestrukcja”? A może to jest właśnie (a nie ciągły rozwój) recepta na szczęście?”

Marcin Balicki

„W sytuacji, która nakreśliłeś też jest… rozwój .

Rozwój w dostrzeganiu i docenianiu otaczającego nas świata, rozwój percepcji, rozwój samoświadomości, że to jest to czego chce. I szczęście. Wszystko co daje poczucie właściwej drogi i szczęścia – jest forma rozwoju.”

Aurelia Cieślińska

„statystycznie zgoda – z badań wynika, że ludzie w stanie łagodnej depresji maja bardziej realistyczny obraz wlasnej osoby niz „zdrowi”, którzy się nieco samookłamują – to jest statystyczna większość jak większość kościołów i sekt duchowych na cos pozytywnie „zaprogramowanych”.

Tak sie jednak sklada, że każda religia będąca opium dla ludu” ma swoich mistyków. A oni / kwestionują – „prawa” „dogmaty” „boga” i studiują ograniczenia poznania go – i… paradoksalnie – przez przejście przez ciemną noc duszy (św. Jan od Krzyża) dochodzą do czystej, pozakonceptualnej wiary. Zetknąłem się z Sufi, mistykami islamu (wiem, że Dariusz Duma ostatnio miał ważne kontakty w tej mierze) jak i z mistycyzmem buddyzmu / zen.

Wtedy mam open mind, big mind – p o m i m o wszystkich wątpliwości, całego realizmu do bólu – wierzę! Mam błyszczące oczy, czyste serce i cieple dłonie bo nie tracę energii na zaprzeczanie, zawieram w sobie te wątpliwości / i przyjmuję je, studiuję / lecz ż y w i ę to co jest wyrazem mojej wizji i wiary. Mistyków biznesu pokazywał Collins, bez wielkich slow pisze o tym Dalio. Sam to praktykuję – czasem grzęznę w wątpliwościach jednak bilans jest mega pozytywny, zwłaszcza jeśli otwieram się na osoby które mnie wzmacniają.”

Jacek Santorski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s