Z prawdziwą przyjemnością odebrałem polemikę ze zredagowaną na potrzeby publikacji wersją mojego referatu, wygłoszonego na XÎ Polskim Zjeździe Filozoficznym, którą zechciał napisać Pan Grzegorz Moorthi. (Tekst – https://wszystkoconajwazniejsze.pl/marcin-balicki-filozofia-to-nie-tylko-nauka-to-narzedzie-ktore-pozwala-rozwijac-biznes/ , zaś polemika – https://www.linkedin.com/pulse/szybki-komentarz-filozofia-nie-tylko-nauka-narz%C4%99dzie-kt%C3%B3re-moorthi ).
Główne tezy mojego Sszanownego Polemisty pogrupowałbym następująco:
1. Przypisuje mi jako główną tezę wystąpienia, że filozofia pozwala rozwijać biznes, zawarte w tytule artykułu.
2. Zalicza nas obu do kategorii „amatorskich entuzjastów” filozofii
3. Podnosi brak dowodu na to, że filozofia pozwala uodparniać nas na manipulację
4. Podnosi kilkukrotnie koncyliacyjny relatywizm, brak gorącego sporu i zaspokajanie potrzeby komfortu w dyskusji w środowisku „relatywnie zadowolonych z siebie” uczestników dyskusji jako, jak rozumiem, czynnik utrudniający praktykowanie krytycznego myślenia
5. Kwestionuje istnienie/powstawanie inteligencji zbiorowej (prof. Jenkins), czy też proponowanego przeze mnie określenia „mądrości rozproszonej w sieci społecznej”, podnosząc między innymi brak „instytucji, która potrafi rozstrzygać i „właściwie gwarantować” nie tylko poprawność ale także prawdziwość sądów zbiorowych”.
6. Pobrzmiewa w jego polemice niechęć do proponowanej przeze mnie pragmatyzacji filozofii i chęć (jak to interpretuję) przypisania jej fundamentalnego znaczenia, którego nie powinno kalać się brutalnym zderzeniem jej (lub jej zastosowań) z jakimiś, nie daj Boże, biznesowymi oczekiwaniami. Stawia wreszcie najtwardszy wniosek, będący w mojej ocenie kwintesencją całego wywodu, mówiąc: „Niezależnie, że „jakaś filozofia” ma jakiś związek z „jakimś rozwojem”, którego nie sposób jasno zdefiniować niewątpliwie warto wiedzieć więcej o filozofii. Nie ze względu na „biznesową narzędziowość” i utylitarny cel ale ze względu na samą wiedzę, która indywidualnie zmusza do poszukiwania odpowiedzi na najprostsze pytania. „Biznesowa narzędziowość” moim zdaniem jest konsekwencją filozoficznego umysłu jednostki, która traci swoją suwerenność w relacji do instytucji.”
Wierząc głęboko, że obiad (w dniu publikacji artykułu i komentarza doń) udało się odgrzać bez szkody dla jego walorów odżywczych i smakowych, odniosę się chętnie do powyższych tez.
1. Nie dziwię się, że czytelnik artykułu doszukuje się w tekście potwierdzenia tezy zawartej w tytule. Intencją mojego wystąpienia na zjeździe było postawienie i poddanie pod dyskusję tezy nieco innej, a mianowicie, że filozofia „nie tylko poszukuje […] prawdy, odpowiedzi na podstawowe pytania o problemy i ich istotę, ale też sama w sobie może być odpowiedzią na nie”. Ta narzędziowa rola filozofii po pierwsze nie dominuje ani nie zastępuje jej roli podstawowej (poszukiwania prawdy) tylko może ją uzupełniać, a po drugie -nie ogranicza się w żaden sposób do biznesu. Kontekst biznesowy pojawił się tutaj po pierwsze z powodu tytułu (który zawsze jest domeną redakcji), a po drugie – wynikał z kontekstu wygłaszanego referatu, skierowanego do uczestników Zjazdu Filozoficznego, którzy mniej byli z pewnością zainteresowani jak magister ekonomii rozumie podstawowe znaczenie uprawianej przez nich dziedziny nauki, a bardziej jego nieoczywistym spojrzeniem, które mogło potencjalnie wzbudzić (i wzbudziło) ich zainteresowanie. Swoją drogą – jakże często w dyskusji w ramach Filozofii przy sobocie podnosimy znaczenie kontekstu w dyskusji o cytacie. Dyskusja nad referatem/artykułem bez tego kontekstu może być równie narażona na błędną interpretację.
2. Uśmiechnąłem się na określenie „amatorski entuzjasta” z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że wypowiedzi Pana Grzegorza w sobotnich dyskusjach zdradzają większy niż tylko amatorski poziom wiedzy o filozofii, więc nie sposób nie odebrać tego jako rodzaju kokieterii. Drugim powodem jest fakt, że wychodząc z tego samego założenia, swój referat na zjeździe zacząłem od przedstawienia się w roli „biznesowego barbarzyńcy przybyłego do świątyni nauki” 🙂
3. Cieszę się ze zwrócenia uwagi na brak dowodu na to, że uprawianie filozofii może zabezpieczać nas przed manipulacją. W swoim wystąpieniu i artykule, na podstawie własnych obserwacji i rozmów z uczestnikami dyskusji, postawiłem hipotezę, „z nadzieją na jej zweryfikowanie w jakimś projekcie badawczym, że unikanie błędów poznawczych, które klasyfikuje i opisuje psychologia, jest możliwe dzięki praktykowaniu filozofii właśnie” (ostatnie zdanie artykułu).
4. Temat atmosfery, konfliktu lub komfortu w rozmowie, prowokacyjnych głosów w dyskusji, jednym słowem – twórczego lub destrukcyjnego wpływu sposobu rozmawiania na jakość tej rozmowy, przewija się w naszych dyskusjach co jakiś czas. Nie ma tutaj jednej uniwersalnej recepty. Stoję jednak na stanowisku, że nawet jeśli stosowanie prowokacji, zaczepnych określeń, poruszenia się na granicy ataków personalnych i twarda obrona swoich poglądów miałyby jakoś zwiększać jakość dyskusji, to stosowanie takich metod bez uzgodnienia ich z ich odbiorcami jest niewłaściwe. Rozumiem i akceptuję metody coachingu prowokatywnego, ale jego stosowanie wymaga zgody klienta. Ponadto – jeśli traktować dyskusję jako warsztat krytycznego myślenia, to gotowość do zakwestionowania, a dokładniej – poddania krytycznej weryfikacji w oparciu o doświadczenia i twierdzenia innych (a nie uporczywego bronienia) swoich poglądów jest jego ważną częścią, czyż nie? W końcu nie chodzi w tym warsztacie (tylko) o dojście do prawdy, ale o gimnastykę umysłową. Choć jedno i drugie wydaje się być atrakcyjnym powodem do filozofowania. Zakładam, że dyskusja poza granicami akceptowalnego języka i traktowania rozmówców – nie jest przedmiotem kontrowersji między nami.
5. Zjawisko, o którym pisał prof. Jenkins i moja (przy wszystkich proporcjach, oczywiście) koncepcja „mądrości rozproszonej w sieci społecznej” zasługuje na odrębne potraktowanie i szykuję się do napisania osobnego eseju na ten temat. Zaskakującego wsparcia w tym zakresie udzielił mi jednak referat, którego miałem przyjemność wysłuchać na zjeździe, dotyczący mechanizmów uczenia się opisanych przez Lwa Wygotskiego. Potrzebuję trochę czasu na analizę tematu, ale obiecuję do niego wrócić. To, do czego gorąco z kolei namawiam, to zapoznanie się z metodą rozmowy sokratycznej i rolą moderatora, jaką w niej pełni. Nie da się w pełni odtworzyć takiego sposobu dyskusji w warunkach grupy dyskusyjnej, ale to właśnie rozmowa sokratyczna stanowi dla mnie kwintesencję podejścia, które z dyskusji grupy ludzi pozwala wydobyć nie tylko sumę, ale też syntezę ich wiedzy i doświadczenia. A moderator w takiej rozmowie staje się postulowaną przez Autora „instytucją”, odpowiedzialną za poprawność wnioskowania i prawdziwość wniosków.
6. Pragmatyzacja filozofii jako zarzut pojawiła się nie tylko w komentarzu Autora, ale też w kilku innych rozmowach. Odwołać się w tym punkcie mogę po pierwsze znowu do kontekstu. To pragmatyzacja filozofii właśnie wydawała mi się (być może – jedyną) wartością, którą ze swoim „amatorskim entuzjazmem” mogłem zaproponować uczestnikom Zjazdu. Poza tym – nie widzę specjalnie nic złego w traktowaniu praktykowania filozofii dla doskonalenia warsztatu myślenia (a nie tylko dla odkrywania prawd podstawowych), podobnie jak nic złego nie ma w lekcji matematyki, na której uczniowe rozwiązują zadania i ćwiczą umysł, nie obliczając przy tym wytrzymałości konstrukcji stalowego mostu, który mieliby projektować. W tym sensie metafora orkiestry, użyta przez Autora, wydaje mi się chybiona. I choć podzielam oczekiwanie i gotowość do poszukiwania odpowiedzi na pytania fundamentalne, to jednak nie przypisuję FPS charakteru ani możliwości, żeby takie odpowiedzi uzyskać.
W jednym z Panem Grzegorzem muszę się zgodzić w całości i z pełnym przekonaniem. Niezależnie od naszej wiary (lub jej braku) w rozwojowy charakter filozofii, rozwojowy w pierwszej kolejności dla naszego sposobu myślenia, a dopiero wtórnie na przykład dla biznesu, na pewno „pierwsza sprawa [to] czytać, czytać i jeszcze raz czytać filozoficzny kanon gdyż tzw. nowe problemy mają bardzo stare konotacje.” Dlatego też swoje wystąpienie na Zjeździe zakończyłem apelem do zgromadzonych tam naukowców o „więcej filozofii, tej z wielkiej litery”.